poniedziałek, 29 października 2012

Jesteś pierwsza



- Maaau! Która to?- Kakashi w końcu wstał- hmm no w końcu pospałem- była 14. Do późna nie mógł zasnąć. Wstając spostrzegł mała karteczkę na ławie przed jego sofą
„ Zrobiłam ci małą przekąskę. Jest w lodówce. Ja wyszłam. Nie czekaj na mnie. Sakura”
- Hmm, przekąska, no normalnie kochana z niej dziewucha- Ledwo wstając, poszedł coś zjeść- hmm, może tu trochę posprzątam
Ogarnął swoje rzeczy i poszedł zanieść rzeczy różowowłosej do jej pokoju. Wszedł. Było czysto, aż za czysto
- Ha! Cała Sakura, wszystko ładnie poukładane, kompletne przeciwieństwo Naruto- uśmiechnął się do siebie. Zobaczył mały kalendarzy- wszystko ma zaplanowane. Spojrzał na dzisiejszy dzień. Był otoczony kółeczkiem, z podpisem „ rocznica śmierci rodziców”
- O kurcze… Biedna dziewczyna. Nic nie zauważyłem. Wczoraj nic na to wskazywało, ale to cała Sakura, nie chce bu ktoś się o nią martwił. Hmm… Może pójdę ją pocieszyć- poszedł więc się ubrać i wyszedł z domu- błe, ależ pogoda, aż się nie chce wychodzić- rozpłoszył parasol i ruszył do jedynego miejsca gdzie spodziewał się ujrzeć swą współlokatorkę; cmentarz. Kiedy doszedł, od razu ją zauważył, nie było to trudne była tam jedyną osobą
- Przeziębisz się dziecino!- szepnął jej czule do ucha
Dziewczyna drgnęła, gdy poczuła jego ciepły oddech na swym ciele- Kakashi, przestraszyłeś mnie… Co tu robisz, przecież leje…- słychać było ból przy każdym wypowiedzianym przez nią słowa
- Uznałem, że dziś nie powinnaś być sama
Spojrzała mu czule w oczy- Jesteś kochany
Kakashi, widząc, że dziewczyna jest cała przemoczona, ściągnął kurtkę i włożył ją na nią- nie chcę byś się przeziębiła- dodał. Widział, że płakała. Miała czerwone oczy- Chodź tu do mnie- przytulił ją do siebie. Ona nie myśląc o niczym, wtuliła się mocnej. Czuł, że drży- No już dziecino, jestem przy tobie, nie powstrzymuj łez, przy mnie nie musisz…- szepnął jej czule
I stali tak w siebie wtuleni. Nagle dziewczyna poczuła, dłoń Hatake na swej dłoni. Spojrzała w górę
- Nie masz maski- uśmiechnęła się do mężczyzny
- Uznałem, że cię to ucieszy- odpowiedział i zaczęli się oddalać od cmentarza
- Kakashi… Gdzie my idziemy ?- spytała, trzymając go mocno za rękę
- Zaraz, zobaczysz, chcę ci coś pokazać
Szli przez chwilę w ciszy aż doszli do grobu bohaterów poległych w czasie misji
- Co… Co my tu robimy- spojrzała na niego zdziwiona
- Przychodzę tu prawie codziennie. Dlatego zawsze spóźniałem się na nasze spotkania- uśmiechnął się do dziewczyny- Leży tu mój przyjaciel, Uchiha Obito
Sakura spojrzała na niego czulej i czekała bojąc się poruszyć aby go nie spłoszyć
- Byliśmy jak woda i ogień- kontynuował- Nie lubiliśmy się. Ja byłem arogancki, pewny siebie, samolubny, uważałem, że byłem najlepszy, zawsze się z niego nabijałem, że  nie jest godzien nazywać się Uchiha, jak nie jest nawet wstanie aktywować sharingana. On, on był jak Naruto, wesoły… W przeciwieństwie do mnie… Dla niego przyjaciele, byli najważniejsi. Te słowa, które wam ciągle wmawiam to są jego słowa. Ale moje postrzegania się zmieniły…- przerwał, spojrzał na nią i uśmiechnął się blado- wiesz, ja… jeszcze tego nigdy nie mówiłem… To był dzień, gdy zostałem Jouninem. Każdy dawał mi jakiś prezent, wiesz mały podarunek. Od Youndaime dostał tego kunia- tu wyjął owego kunaia i pokazał dziewczynie- od Rin dostałem apteczkę, a od niego… nie dostałem nic, uważam, że nie nadaje się na Jounina, może i miał rację…- zaśmiał się cicho pod nosem- ale… mieliśmy misję. Mieliśmy wysadzić most umożliwiający przejście wroga do naszej Wioski. Youndaime pozostawił nas samych. Ja byłem kapitanem. Wszystko szło dobrze, aż do momentu, kiedy zostaliśmy zaatakowani… Porwali Rin. Ja chciałem iść zostawić ją, według zasad, no a Obito, chciał ją ratować. Rozdzieliliśmy się. Ale moje sumienie nie dawało mi spokoju. Ha jakbym się nie zjawił, pewnie Obito by zginął, ale najwyraźniej byłem zbyt pewny siebie. Zapatrzyłem się wtedy, straciłem swe oko. Pewnie teraz jakby nie shirngan Obito pewnie było by bez nas. Pokonaliśmy jednego, więc postanowiliśmy iść ratować Rin. Już prawie nam się udało, gdy jaskinia zaczęła się zawalać. Ja uciekając zasłabłem, gdyby nie on pewnie by mnie tu nie było. Został przygnieciony. Wtedy umierając postanowił, że da mi coś co mi się przyda, tak mam sharingana…- skończył i nastała głucha cisza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz