- Maaau! Która to?- Kakashi
w końcu wstał- hmm no w końcu pospałem- była 14. Do późna nie mógł zasnąć.
Wstając spostrzegł mała karteczkę na ławie przed jego sofą
„ Zrobiłam ci małą
przekąskę. Jest w lodówce. Ja wyszłam. Nie czekaj na mnie. Sakura”
- Hmm, przekąska, no
normalnie kochana z niej dziewucha- Ledwo wstając, poszedł coś zjeść- hmm, może
tu trochę posprzątam
Ogarnął swoje rzeczy i
poszedł zanieść rzeczy różowowłosej do jej pokoju. Wszedł. Było czysto, aż za
czysto
- Ha! Cała Sakura, wszystko
ładnie poukładane, kompletne przeciwieństwo Naruto- uśmiechnął się do siebie.
Zobaczył mały kalendarzy- wszystko ma zaplanowane. Spojrzał na dzisiejszy
dzień. Był otoczony kółeczkiem, z podpisem „ rocznica śmierci rodziców”
- O kurcze… Biedna
dziewczyna. Nic nie zauważyłem. Wczoraj nic na to wskazywało, ale to cała Sakura,
nie chce bu ktoś się o nią martwił. Hmm… Może pójdę ją pocieszyć- poszedł więc
się ubrać i wyszedł z domu- błe, ależ pogoda, aż się nie chce wychodzić-
rozpłoszył parasol i ruszył do jedynego miejsca gdzie spodziewał się ujrzeć swą
współlokatorkę; cmentarz. Kiedy doszedł, od razu ją zauważył, nie było to
trudne była tam jedyną osobą
- Przeziębisz się
dziecino!- szepnął jej czule do ucha
Dziewczyna drgnęła, gdy
poczuła jego ciepły oddech na swym ciele- Kakashi, przestraszyłeś mnie… Co tu
robisz, przecież leje…- słychać było ból przy każdym wypowiedzianym przez nią
słowa
- Uznałem, że dziś nie
powinnaś być sama
Spojrzała mu czule w oczy-
Jesteś kochany
Kakashi, widząc, że
dziewczyna jest cała przemoczona, ściągnął kurtkę i włożył ją na nią- nie chcę
byś się przeziębiła- dodał. Widział, że płakała. Miała czerwone oczy- Chodź tu
do mnie- przytulił ją do siebie. Ona nie myśląc o niczym, wtuliła się mocnej.
Czuł, że drży- No już dziecino, jestem przy tobie, nie powstrzymuj łez, przy
mnie nie musisz…- szepnął jej czule
I stali tak w siebie
wtuleni. Nagle dziewczyna poczuła, dłoń Hatake na swej dłoni. Spojrzała w górę
- Nie masz maski-
uśmiechnęła się do mężczyzny
- Uznałem, że cię to
ucieszy- odpowiedział i zaczęli się oddalać od cmentarza
- Kakashi… Gdzie my idziemy
?- spytała, trzymając go mocno za rękę
- Zaraz, zobaczysz, chcę ci
coś pokazać
Szli przez chwilę w ciszy
aż doszli do grobu bohaterów poległych w czasie misji
- Co… Co my tu robimy-
spojrzała na niego zdziwiona
- Przychodzę tu prawie
codziennie. Dlatego zawsze spóźniałem się na nasze spotkania- uśmiechnął się do
dziewczyny- Leży tu mój przyjaciel, Uchiha Obito
Sakura spojrzała na niego
czulej i czekała bojąc się poruszyć aby go nie spłoszyć
- Byliśmy jak woda i ogień-
kontynuował- Nie lubiliśmy się. Ja byłem arogancki, pewny siebie, samolubny,
uważałem, że byłem najlepszy, zawsze się z niego nabijałem, że nie jest godzien nazywać się Uchiha, jak nie
jest nawet wstanie aktywować sharingana. On, on był jak Naruto, wesoły… W
przeciwieństwie do mnie… Dla niego przyjaciele, byli najważniejsi. Te słowa,
które wam ciągle wmawiam to są jego słowa. Ale moje postrzegania się zmieniły…-
przerwał, spojrzał na nią i uśmiechnął się blado- wiesz, ja… jeszcze tego nigdy
nie mówiłem… To był dzień, gdy zostałem Jouninem. Każdy dawał mi jakiś prezent,
wiesz mały podarunek. Od Youndaime dostał tego kunia- tu wyjął owego kunaia i
pokazał dziewczynie- od Rin dostałem apteczkę, a od niego… nie dostałem nic,
uważam, że nie nadaje się na Jounina, może i miał rację…- zaśmiał się cicho pod
nosem- ale… mieliśmy misję. Mieliśmy wysadzić most umożliwiający przejście
wroga do naszej Wioski. Youndaime pozostawił nas samych. Ja byłem kapitanem.
Wszystko szło dobrze, aż do momentu, kiedy zostaliśmy zaatakowani… Porwali Rin.
Ja chciałem iść zostawić ją, według zasad, no a Obito, chciał ją ratować.
Rozdzieliliśmy się. Ale moje sumienie nie dawało mi spokoju. Ha jakbym się nie
zjawił, pewnie Obito by zginął, ale najwyraźniej byłem zbyt pewny siebie.
Zapatrzyłem się wtedy, straciłem swe oko. Pewnie teraz jakby nie shirngan Obito
pewnie było by bez nas. Pokonaliśmy jednego, więc postanowiliśmy iść ratować
Rin. Już prawie nam się udało, gdy jaskinia zaczęła się zawalać. Ja uciekając
zasłabłem, gdyby nie on pewnie by mnie tu nie było. Został przygnieciony. Wtedy
umierając postanowił, że da mi coś co mi się przyda, tak mam sharingana…-
skończył i nastała głucha cisza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz