- Pogadam z nim- odezwał się cicho Kakashi. Dwójka nie
zaprzeczyła, sami nie wiedzieli co powiedzieć. Podszedł do niego i stał tam tak
długo, aż ten na niego popatrzy
- Jesteś zły Kakashi-sensei?- spytał młody. Słychać było, że
płakał i to długo
- Zły? Nie bardziej zmartwiony- odpowiedział spokojnie.
Kucnął tak by spojrzeć mu w oczy, ale nie był w stanie. Kai nawet nie próbował
na niego spojrzeć, chował twarz w kolanach- słyszałem co się stało z twymi
rodzicami- nagle Kai zeskoczył z huśtawki i nagle ku zaskoczeniu wszystkich
przywalił mu w brzuch ( wiecie coś jak Naruto swemu ojcu podczas walki z Painem
:P przyp. aut)
- Co? Teraz pewnie każdy będzie mi współczuć. Moi rodzice nie
żyją, chrzanię współczucia, czy ty do cholery wiesz jak to jest stracić całą
rodzinę w minutę, co ?!- krzyknął na Kakashiego- ty, wy, po co tu przyszliście?
Co? Umiecie tylko działać. A Hokage, kuso! Po co wysyłała ich na tą misję, to
wszystko przez ciebie- tu spojrzał z nienawiścią na Naruto- poszli szukać
informacji o Akatsuki, aby chronić ciebie!- nie panował nad sobą- a ty!- tu
spojrzał na Hatake, który powoli wstawał z ziemi- jeśli myślisz, że , twoje nic
nie znaczące słowa, które wypowiedziałeś Hitomiemu na mnie podziałają, to się grubo
mylisz. Ja, ja zawsze byłem słaby a jedynymi osobami, które mnie w pełni
akceptowali byli oni, więc nawet nie
myśli o pieprzeniu mi o przyjaźni… Bo gówno wiesz, co mogę teraz czuć!-
skończył, łzy zaczęły same płynąć. Spuścił głowę, aby nikt nie widział jego
słabości.
- Masz rację- odezwał się Kakashi stając naprzeciw niego-
nie wiem jak to jest stracić rodziców. Byłem mały gdy moja mama zmarła. Później
zmarł mój ojciec. Matki nie znałem, więc nie czułem jakis wewnętrznej straty po
jej utracie, ale wiem jak to jest stracić ojca. Wiesz Naruto nie znał swych
rodziców. Oni aby ratować wioskę 19 lat temu zapieczętowali w nim Kyiubiego. A
Sakura straciła 4 lata temu rodziców, Otaczają cie ludzie którzy przeżyli to co
ty. Hitomi przeżył to co ty... Jesteśmy
przyjaciółmi, jesteśmy tu po to by sobie pomagać…
- Przestań już chrzanić! Gówno o mnie wiesz. Pieprze waszą
gadaninę o przyjaźni i o tym wszystkim, jedyne co chcę to się zemścić… Zabiję
ich wszystkich…
- Kai! Przestań zemsta to nie wyjście- zaczęła Sakura,
przestraszona spojrzała na Naruto
- Zemsta sprawi, że będziesz się pogłębiał w coraz większą ciemność,
nie będziesz widział dobra, zerwiesz wszystkie więzi, nie będziesz już
człowiekiem…- powiedział smutno, ale dobitnie Naruto
- Mało mnie obchodzi ta twoja cholerna ciemność. Po co być
człowiekiem, skoro się tyle cierpi, może ja zabiję waszych znajomych, żebyście
w końcu zrozumieli! Może pozabijam was- spojrzał na nich z nienawiścią
- Dobrze, zrób to – odparł Kakashi, podając mu swój kunai i
spuszczając gardę
- Kakashi, nie!- krzyknęłaSakura, ale nagle poczuła
zatrzymującą ją dłoń- Naruto?
- Zaufaj mu on wie co robi- dodał z uśmiechem, siadając
wygodnie
- Czy ty cholera jasna wiesz co robisz, ja … ja cie zabiję!-
krzyczał Kai z kunaiem w ręku ruszając nim przed oczami mężczyzny
- Tak, chcesz nas pozabijać. A ja jako twój przyjaciel, chcę
ci pomóc. Jeśli uważasz, ze zabijając mnie poczujesz się lepiej, to proszę, nie
będę się bronił- odpowiedział, uśmiechając się do niego przyjacielsko
- Czemu się kurwa uśmiechasz- krzycząc na niego, wciąż
wywijając bronią
- bo jesteś moim przyjacielem. Atakujesz mnie, bo zaczynam
się męczyć- odezwał się chytrze
- Ty!- krzyknął, już szedł na Kakashiego , gdy nagle zamiast
kunaia, Kakashi poczuł pięść na swym ramieniu- przepraszam! Ja nie wiem co mnie
opętało. Kakashi- sensei proszę wybacz mi- chłopak już nie wytrzymał, łzy
zaczęły spływać jak wodospad. Zaczął drżeć. Kunai upadł na ziemie. Kakashi
podszedł do niego i ku zaskoczeniu zebranych przytulił go do siebie
- No już chłopie, nie masz za co przepraszać. Nic się nie
stało, przecież się nie gniewam. Wręcz jestem zadowolony, że tak szybko się
obudziłeś- czuł, że chłopak drży - no już jak chcesz możemy iść wszyscy na
ramen pogadać… jak przyjaciele- chłopak oderwał się od swego nauczyciela i
kiwnął głową uśmiechając się. Nagle uśmiech zszedł, gdy spojrzał n pozostałą
dwójkę z plecami Hatake. Minął mężczyznę i podszedł do przyjaciół.
- Proszę, wybaczcie mi, tym bardzie j ty Naruto- kun. Nie chciałem
tego powiedzieć, ja tak naprawdę, nawet tak nie myślę
- Powtórzę tylko słowa Kakashi- sesneia. Nic się nie stało,
nie musisz przepraszać- pogłaskał go przyjaźnie po głowie po czym usłyszeli za
sobą dwa znajome głosy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz